Wycieczka do Trójwsi Beskidzkiej

Oferta przewodnicka:

Całodniowa wycieczka ze mną może zawierać następujące elementy (do wyboru):

• przejazd autokarem górską, panoramiczną trasą,

• wizyta w Muzeum Koronkarstwa w Koniakowie,

• wejście na górę Ochodzita, z której roztacza się najpiękniejsza panorama na Beskidy,

• zwiedzanie Chaty Kawuloków w Istebnej z 1863 r. pełnej starych sprzętów i instrumentów muzycznych: fujarek, gajd, trombit, i pasterskich rogów. W Chacie Kawuloka posłuchamy opowieści o tym jak to żyło się dawniej i posłuchamy opowieści o zbójnikach oraz gry na unikatowych instrumentach pasterskich,

• w dalszej kolejności możemy wybrać się do jednej z kilku karczm góralskich na beskidzkie jadło i do bacówki na wspaniałe i oryginalne oscypki,

• po odpoczynku i posiłku udamy się do Jaworzynki i wspólnie przejdziemy cały Układ Słoneczny,

• wędrując po Układzie Słonecznym wstąpimy do Muzeum Regionalnego "Na Grapie", gdzie zobaczymy jak żyli beskidzcy górale,

• następnie udamy się w magiczne miejsce jakim jest tzw. Trójstyk (Trzicatek) – miejsce, gdzie spotykają się granice Polski, Słowacji i Czech,

• czas wolny możemy też spędzić na granicy polsko - czeskiej, gdzie będzie możliwość zrobienia zakupów lub zwiedzenia Galerii "Bez Granic”.

CIEKAWOSTKI O TRÓJWSI BESKIDZKIEJ

Wycieczka do znanej Trójwsi Beskidzkiej, która poszczycić się może bogatą historią, ciągle żywą tradycją i malowniczym położeniem na beskidzkich groniach. Zwiedzając Trójwieś Beskidzką znajdziemy tu heklowane majtki, stół z autografem Wałęsy, płochliwe głuszce i najpiękniejsze na świecie świerki. Można też przejść na własnych nogach cały Układ Słoneczny. Beskidzka Trójwieś (Jaworzynka, Koniaków, Istebna) nie jest tak popularna wśród turystów jak okoliczne kurorty: Szczyrk, Wisła czy Ustroń. Ma jednak oddanych wielbicieli wśród tych, którzy cenią sobie ciszę i święty spokój. Nie znajdziemy tu deptaków pełnych turystów, namiotów z dyskotekami ani stoisk z tandetnymi pamiątkami. Tutejsze atrakcje są doprawdy niezwykłe. Jest takie miejsce, gdzie powietrze przejrzyste i tak rześkie, że aż zapiera dech w piersiach. Jest takie miejsce, gdzie woda czysta jak kryształ, bo stąd zaczyna swój bieg, a potoki zdają się pluskać radośnie, że zaczęły swą wędrówkę do morza. Jest takie miejsce, gdzie strzeliste świerki śmigają hen w górę ku słońcu na niebotyczne wysokości tworząc najpiękniejsze drzewostany świerkowe świata. Jest takie miejsce, gdzie ścieląca się u stóp kraina zaprasza w gościnę, a dalekie szczyty gór są  jak na wyciągnięcie ręki. Jest to takie miejsce, gdzie o krok od drogi można spotkać inny, jakby bajkowy świat, świat – dawny, odległy, zapomniany, ale przecież wciąż żywy, pieczołowicie pielęgnowany i trwający siłą, wolą i staraniem ludzi tutaj żyjących. Pomiędzy Złotym Groniem, Ochodzitą i Wawrzaczowym  Groniem rozłożyły się trzy wsie: Istebna, Koniaków i Jaworzynka tworząc Beskidzką Trójwieś.

We wsi Jaworzynka zbiegają się granice trzech państw: Polski, Czech i Słowacji, które oznaczono 3 słupami granicznymi noszącymi nazwę  "Trójstyku". Nie bez znaczenia jest fakt, że na terenie gminy znajdują się aż trzy przejścia graniczne: dwa dla ruchu pieszego w Hyrćawie i Kotelnicy oraz przejście dla ruchu turystycznego w Janowicach. To położenie Trójwsi wytycza kierunek jej rozwoju, jakim jest turystyka. Rozwija sie dynamicznie baza hotelowo – noclegowa, licząca obecnie około 1300 miejsc w hotelach, pensjonatach, kwaterach prywatnych i gospodarstwach agroturystycznych oferujących tradycyjną regionalną beskidzką kuchnię. Góry, wspaniałe lasy, unikatowe zabytki są największym atutem Trójwsi Beskidzkiej.

Koronki

Unikatem jest wytwarzanie tutaj przepięknych koronek. Koniaków hekluje, Jaworzynka haftuje, a Istebna plotkuje - głosi miejscowe przysłowie. Tradycja heklowania, czyli dziergania na szydełku koronkowych cudów, ma w Koniakowie ponad 200 lat. Dawniej każda panna musiała przed ślubem własnoręcznie wyheklować koronkę na noszony po zamążpójściu czepiec. Z czasem szydełkowanie stało się dla wielu kobiet sposobem na życie - dziergały i sprzedawały obrusy, serwety, a nawet ślubne suknie (wiele wyrobów made in Koniaków poszło w świat). Niestety, rękodzieło wyparły tanie, maszynowe podróbki. Aż kilka lat temu pojawiły się koronkowe stringi. I wtedy rozpętała się burza. Helena Kamieniarz, jedna z najsłynniejszych koniakowskich koronczarek, uznała, że stringi to hańba. O stringach zrobiło się głośno. Z czasem dołączyły do nich seksowne pończoszki, biustonosze, stroje kąpielowe (na realizację zamówień czeka się nawet kilka tygodni). Ostatni przebój to "Sen Rydzyka" - jasnofioletowe, wyzywające stringi z misternych kwiatuszków. Ten i inne modele (m.in. "Subtelne Serducho", "Łabędzia Gracja", "Jaskinia Rozpusty") kupimy w Zbójnickim Sklepie Internetowym.

Również tradycjonaliści znajdą w nim coś dla siebie - piękne obrusy i serwety, podstawki pod filiżanki i ozdoby na choinkę. Duża koronka na ścianie to znak rozpoznawczy domu Heleny Kamieniarz pod słynącą z pięknych widoków Ochodzitą (894 m n.p.m.). Znajdziemy tu ogromny wybór tradycyjnych koronek i wiele regionalnych pamiątek, np. rzeźb (do kupienia). W ubiegłym roku pani Helena wyheklowała wspaniały, beżowy szal dla królowej angielskiej Elżbiety II, podobny nosi też królowa Holandii Beatrycze. W jej sukienkach chodziły m.in. Irena Dziedzic i Irena Santor. Po drugiej stronie drogi stoi dom Zuzanny Gwarek, też pełen koronkowych cudów. Na uwagę zasługuje misterna serweta, którą teściowa pani Zuzanny Maria Gwarek heklowała z nici chirurgicznych dla Elżbiety II (koronczarka zmarła, a dzieło nigdy nie dotarło do królowej). Nie można ominąć Chaty na Szańcach w Koniakowie prowadzonej przez Tadeusza Ruckiego - to od niej zaczęła się afera ze stringami. Kupimy tu i stringi, i obrusy, posłuchamy też gry na trombicie - długiej, drewnianej rurze, za pomocą której pasterze na halach podnosili alarm w razie niebezpieczeństwa. Pan Tadeusz codziennie o godz. 20 wychodzi na taras, patrzy na góry i gra. Trombit jest u niego pod dostatkiem - można samemu się przekonać, że gra na tym instrumencie to naprawdę wielka sztuka.

Narty

Na przełęczy Kubalonka dzielącej beskidzką Trójwieś od Wisły znajdziemy jedne z najpiękniejszych tras biegowych w Polsce. Mają 2,5, 3, 5 i 7,5 km długości, nadają się do biegania stylem klasycznym i dowolnym (szlaki ubija specjalna maszyna). Zimą często trenują tu nasi najlepsi biatloniści i narciarze. W Trójwsi nie ma takiego tłoku jak w Wiśle czy Szczyrku. Ośrodek Złoty Groń w Istebnej Zaolziu ma ponad 700-metrowy wyciąg orczykowy oraz 300-metrowy wyciąg dla dzieci i tych, którzy dopiero uczą się jeździć. Na miejscu jest instruktor, a gdy zmarzniemy, możemy się ogrzać w barze (parking znajduje się zaledwie 20 m od wyciągów). Także w Zaolziu działa ośrodek Chichot z orczykiem długości 520 m. W Istebnej Kubalonce czeka 120-metrowy wyciąg Kuba, a w Istebnej Olzie - ponad 800-metrowy Marek (jest tu wypożyczalnia sprzętu, można pobierać lekcje u instruktora). W Koniakowie mamy 500-metrowy wyciąg Szańce i 400-metrowy Szus oraz dwa inne w ośrodku Ochodzita (ponad 800 i 100 m).

Owce

Region Trójwsi Beskidzkiej kojarzy się każdemu z podtrzymywaniem tradycji wypasu owiec na halach górskich. Gdo mo uowce, tyn mo co chce - mawiali starzy górale. Dawniej na beskidzkich halach pasły się tysiące owiec. Ale gdy w XIX w. Habsburgowie zaczęli sadzić na nich świerki, pasterska tradycja zaczęła zanikać. Jeszcze przed dwudziestu laty wypasała stada Rolnicza Spółdzielnia Chowu Owiec w Istebnej. Założyła ją i prowadziła Zuzanna Marekwica, córka znanego istebniańskiego gazdy Michała Kawuloka nazywanego Królem Gór. Od lat 90. pasterstwo zaczęło podupadać - nie było popytu ani na baraninę, ani na wyroby z wełny i skór. Tylko nieliczni gospodarze z sentymentu trzymali owce w przydomowych ogródkach. Dziś tradycyjne owczarstwo odradza się. Piotr Kohut, muzyk ze znanej istebniańskiej kapeli Wałasi, przed dwoma laty razem z paroma góralami kupił stado owiec. Rok temu został gazdą z prawdziwego zdarzenia - skończył budowę bacówki. Postawił ją zgodnie z surowymi normami Unii Europejskiej - do drewnianego szałasu podciągnął wodę i prąd, pilnuje, by przerabiane mleko było jak najświeższe. Oscypki wyrabia w drewnianym naczyniu (nabierają charakterystycznego kształtu w formie, która ma sto lat), a wędzi nad paleniskiem w rogu szałasu. Sprzedaje też soloną bryndzę, bundz, czyli surowy owczy ser, i świetnie gaszącą pragnienie żętycę (ale jego zdaniem żaden z tych wyrobów nie może się równać z pachnącym ziołami świeżym mlekiem). Stado się rozrosło, liczy już 150 dojnych matek. Drugi znany gazda to Henryk Kukuczka - ma 40 owiec. W bacówce na Stecówce (760 m n.p.m., leży na Głównym Szlaku Beskidzkim) robi bundz i inne smakołyki, prowadzi też gospodarstwo agroturystyczne. Owce pasą się do jesieni. Muszą zejść z gór przed dniem św. Michała, czyli 29 września - wedle przesądu, jeśli ktoś zostanie na halach dłużej, nie dożyje wiosny. W Trójwsi powstał szlak istebniańskich sałaszy (tak mówią o miejscu wypasu owiec górale). Idąc nim, dowiemy się, jak dawniej żyli pasterze, popróbujemy serów, posłuchamy gry na trombicie. Szlak zaczyna się na Koczym Zamku bądź na Ochodzitej (zależy, gdzie akurat pasą się owce), a kończy na Stecówce. Z hodowlą owiec związane jest także rękodzieło. Turyści podziwiają zwłaszcza łapawice - używane przed laty rękawice (pierwowzór roboczych) z resztek wełny, którą owce zostawiają na rosnących przy halach krzakach. By wykonać siermiężną rękawicę z jednym palcem, potrzebna jest specjalna forma, na którą nawija się osnowę. Z owczej wełny powstają też bardzo ładne torebki. Tradycyjne wyroby można kupić w Zbójnickim Sklepie Internetowym.

Strój

Piękny, regionalny strój istebniański używany był powszechnie jeszcze w okresie międzywojennym, potem jednak stał się symbolem ubóstwa i zacofania, niejeden spłonął w piecu czy trafił na śmietnik. Dziś przeżywa renesans - potrafiący szyć takie cuda krawcy nie nadążają z zamówieniami. W Beskidzkiej Trójwsi zobaczymy takie stroje nie tylko w muzeum czy podczas występów kapel, tu się w nich po prostu chodzi! Panowie wkładają płócienną koszulę ozdobioną na piersiach haftem krzyżykowym, czerwoną lub czarną kamizelkę zwaną bruclikiem, obcisłe spodnie z białego sukna oraz grubą, brązową, sukienną gunię (rodzaj kapoty). Do tego skarpety (czyli kopyce), skórzane kierpce oraz szeroki kapelusz z filcu, a zimą baranica i kożuszek. Panie: płócienna koszula bez rękawów, czyli ciasnocha, na to krótka biała koszulka nazywana kabotkiem; dolna część stroju to dwie zapaski - z tyłu czarny fortuch z grubego płótna, z przodu niebieski bądź wzorzysty fortuszek z cienkiego płótna. Do tego długie, czerwone pończochy z wełny (marszczą się na nogach, dzięki czemu jest cieplej), skarpety i kierpce. Mężatka obowiązkowo musi mieć czepiec i chustę. Gdy jest chłodno, wkłada się wierzchnie okrycie, czyli łoktuszę bądź łobrus, a zimą barani kożuszek. Gdy chrzci się dziecko, rodzice i chrzestni ubierają się po istebniańsku. Chłopiec dostaje pierwszy w życiu strój (przynajmniej spodnie i bruclik), najczęściej gdy kończy rok. Do pierwszej komunii też nie wypada iść w innym stroju niż regionalny, nie mówiąc już o ślubie (zdarza się, że zamawia się go i do trumny). Oczywiście nie obejdzie się bez niego żadna ważna uroczystość - dożynki, Boże Ciało, pasterka.

Świerki istebniańskie

To kraina świerka istebniańskiego. Świerki porastające masyw Bukowca należą do najlepszych drzewostanów nasiennych w Europie, a najsłynniejszy z nich  - świerk Andersona (od nazwiska szwedzkiego uczonego badającego te drzewostany) mierzy blisko 60 metrów wysokości. Kiedy stoi się wśród tych olbrzymów ma człowiek ma uczucie, że jest  w prawdziwej świątyni przyrody. Aby chronić genetyczne wartości tych drzewostanów i zachować je dla potomnych na terenie nadleśnictwa Wisła, Leśnictwa Wyrchczadeczka utworzono Regionalny Bank Genów Świerka Istebniańskiego. Tu nasiona świerka po odpowiednim przygotowaniu mogą być przechowywane przez całe dziesięciolecia. Otwarcia banku dokonano w 2001 roku podczas Międzynarodowej Konferencji Leśników, której tematem była ochrona genetyczna świerka istebniańskiego. Przecięcia wstęgi dokonał dyrektor RDLP w Katowicach. Tuż obok banku genów znajdują się jeszcze dwie osobliwości. Pierwsza to muzeum świerka istebniańskiego, które koniecznie trzeba odwiedzić. Drugą osobliwością, którą możemy obejrzeć – niestety na razie tylko z daleka to hodowla wolierowa głuszca prowadzona przez nadleśnictwo Wisła. Tutaj od trzech lat trwają wysiłki, aby przywrócić beskidzkim lasom ten ginący gatunek pięknego ptaka. Głuszec zamieszkiwał niegdyś bardzo licznie te tereny, a pobliska Barania Góra, skąd bierze początek nasza największa rzeka Wisła była jego ostoją. Świerki osiągają tutaj nawet 50 metrów wysokości! Niemcy ze świerkowego drewna robili w czasie wojny niezatapialne kadłuby ścigaczy torpedowych, nadaje się ono również znakomicie do budowy instrumentów muzycznych. W 1938 r. szwedzcy genetycy badali drzewa z całego świata. Szukali takiego, które będzie najzdrowsze, najpiękniejsze i najszybciej urośnie. Konkurentów bezapelacyjnie pokonał świerk z Istebnej, ale wkrótce zaczęła się wojna i badania przerwano. Dopiero w 1953 r. zjawił się profesor Enar Anderson, by odszukać niezwykłe drzewa (jeden ze świerków nosi jego imię, ma już 54 m). Najstarsze i najdorodniejsze okazy rosną na ośmiu hektarach w leśnictwie Bukowiec na Wyrchu Czadeczka. Liczą po 160-170 lat, a według naukowców mogą dożyć nawet 350. Nie wolno ich ścinać, służą do reprodukcji drzew - ich nasiona trafiają do Regionalnego Banku Genów Świerka. Chętnie kupowane są za granicą, rosną w wielu krajach Europy. Najpiękniejsze świerki rosną na granicy Istebnej i Jaworzynki. Najłatwiej tam trafić, jadąc przez Wisłę, tu kierujemy się na przełęcz Kubalonka, dalej przez Istebną do Koniakowa, gdzie skręcamy w prawo na Wyrch Czadeczkę. Jeśli pobłądzimy, każdy mieszkaniec wskaże drogę.

Głuszce

Druga przyrodnicza chluba Trójwsi Beskidzkiej to głuszce, którymi zajmuje się Nadleśnictwo Wisła. Objęte są ścisłą ochroną, niczym ważne obiekty wojskowe śledzi je satelita. Hodowane są w ośrodku ukrytym w górach po to, by z czasem znów zapełniły lasy Beskidu Śląskiego (kiedyś żyły ich tu setki, dziś - pojedyncze okazy). Hodowlę zapoczątkowało kilka jajek przywiezionych z Białorusi. Wypuszczanym na wolność ptakom zakłada się maleńkie tornistry z satelitarnymi nadajnikami, żeby leśnicy mogli śledzić ich losy. Być może w przyszłości będzie można to robić via internet. Póki co pozostaje mieć nadzieję, że dojrzymy głuszca gdzieś na szlaku (choć to mało prawdopodobne - ptaki te są bardzo płochliwe).

Układ Słoneczny

W Trójwsi można przejść na własnych nogach cały Układ Słoneczny. Beskidzką Ścieżkę Astronomiczną wymyślił Jerzy Rucki - pochodzący z Jaworzynki działacz społeczny, poeta, pisarz i miłośnik góralszczyzny. Przez wiele lat mieszkał w Szwajcarii (skończył Akademię Handlową w Saint Gallen, zrobił doktorat, pracował w marketingu w dużej szwajcarskiej firmie) i tam właśnie zobaczył ścieżkę astronomiczną. Podobną chciał urządzić w rodzinnych stronach. Zmarł w 2001 r., jego pomysł zrealizowali górale. Ścieżka ma 12 km, prowadzi wzdłuż spacerowego szlaku imienia słynnego himalaisty Jerzego Kukuczki (1948-89, pochodził z Beskidzkiej Trójwsi, zginął przy próbie przejścia południowej ściany Lhotse). Rozpoczyna się przy drewnianym XVIII-wiecznym kościółku w Istebnej Kubalonce, gdzie stanęło liczące 1,5 m średnicy Słońce, a kończy w Jaworzynce przy Plutonie (6 mm średnicy). Wszystkie ciała niebieskie wykuł miejscowy kowal. Pokryte patyną płaskorzeźby stoją na kamiennych postumentach. Jeśli komuś droga od Słońca do Plutona by się dłużyła, może ją skrócić - wzdłuż trasy są dwa wygodne zejścia do autobusu. Ścieżkę da się również przejechać na rowerze. Zwiedzając Układ Słoneczny, koniecznie trzeba wstąpić do Muzeum Regionalnego "Na Grapie", które założył Jerzy Rucki (prowadzą tablice informacyjne). To stare obejście - chałupa ze stodołą - gości wciąż nowe wystawy: od malarstwa nieprofesjonalnego po przydrożne krzyże. W stodole stoi dawny sprzęt rolniczy - sieczkarnie, pługi, wozy. Zaglądając do chaty z 1920 r., zobaczymy, jak żyli beskidzcy górale. Jest tu kurny piec na odwróconych, świerkowych korzeniach, kredens zwany uolmaryją, tzw. święty kąt z obrazkiem Matki Boskiej i krzyżem oraz kamienny stół, na którym wyrył swój autograf prezydent Lech Wałęsa (gospodarze mają pełną dokumentację tego wydarzenia).

Kuchnia

Region słynie z wybornej kuchni i dobrych gospodarstw agroturystycznych. Warto poprosić gospodynię o przyrządzenie kubusia ziemniaczanego. To zapiekanka z ziemniaków sparzonych mlekiem, doprawionych kminkiem i solą. Piecze się ją w piecu, a potem polewa kwaśną śmietaną. Wyborne są też placki ziemniaczane upieczone na węglowym piecu, posmarowane domową bryndzą lub polane wyrzoskami - dużymi skwarkami. Można też skusić się na biołą polywkę - wywar z wędzonki wymieszany z mlekiem (zestawienie zaskakujące, ale smaczne). Kto naprawdę chce poznać klimat tych okolic, musi wstąpić do drewnianej karczmy U Ujca w centrum Istebnej, w której przesiadują mieszkańcy, dyskutując o ważnych dla górali sprawach. To właśnie tu zrodził się pomysł, by ożywić tradycyjną koniakowską koronkę i zacząć heklować także stringi.

 

Wszystkie usługi i bilety wstępów do zwiedzanych obiektów na zapytanie z indywidualna kalkulacją!

 

Skorzystanie z usługi przewodnickiej i zarezerwowanie odpowiednich atrakcji wymaga wcześniejszej rezerwacji, której można dokonać w Żywieckim Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego pod nr tel./fax 033 475 96 52 lub 609 789 879 lub pisząc maila: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Zapraszamy w Beskidy z Karpackim Gazdą!

 

Zarezerwuj Karpackiego Gazdę




joomla template 1.6