Zbójnickie dzieje miasta Żywca
Goroliczek z Żywca
downi chodził w kyrpcach,
mioł zgrzebną koszule
i kłobuczek z piórem.
Historia samego Żywca liczy sobie przeszło 700 lat. Jego nazwa pochodziła ponoć od słowa "żywić", co wskazuje na to, że tutejsze ziemie były urodzajne i obfitowały w zwierzynę. Pierwsza wzmianka o mieście pochodzi ze spisów świętopietrza Diecezji Krakowskiej z 1308 roku, w których wymieniona jest "parochia ecclesie de Ziwicz", czyli parafia żywiecka. W 1327 roku Żywiec miał już prawa miejskie.
Żywieckie lasy, polany i hale zasiedlone były przez ludność Wołoską, pasterską napływającą z terenów dzisiejszej Słowacji a także z Rusi. Z plemion wołoskich rekrutowało się wielu zbójników. Byli to ludzie wolni i wolność miłujący, ceniący ją sobie, jako wartość najwyższą. Godność i honor były u nich wartościami bardzo wysoko cenionymi. Kiedy nastały czasy poddaństwa i pańszczyzny wielu z nich wybrało wolność, a z nią lasy, góry i rozboje.
Na przestrzeni dziejów Żywiec przechodził z rąk do rąk. Początkowo należał do książąt cieszyńskich, następnie oświęcimskich. Ostatni z książąt piastowskich Przemysław, władał Żywiecczyzną do roku 1433. W roku 1450 jako pan na Żywcu występuje Mikołaj Strzała herbu Kotowicz. W 1456 roku Ziemię Żywiecką wykupił król Kazimierz Jagiellończyk. Po nim ziemię tę objęli w posiadanie Skrzyńscy herbu Łabędź, którzy - jak wynika z Kroniki Długosza - trudnili się rozbojem, a okres ich władania należał do najbardziej burzliwych. Przed rokiem 1460 właścicielem Żywca został rycerz rozbójnik, Włodek Skrzyński herbu Łabędź, który wraz z Bożywojem Skrzyńskim podejmował wyprawy łupieskie na ziemie sąsiadów (m. in. księstwo oświęcimskie i zatorskie). W roku 1460 Piotr Komorowski i starosta krakowski Mikołaj Pieniążek ze swymi wojskami poskromili Włodka Skrzyńskiego. Zdobyli zamek żywiecki, a nieco później ostatecznie pokonali Skrzyńskiego burząc zamek Na Wołku i warownię na Bukowcu (dzisiejsza Porąbka). Pokonany Skrzyński sprzedał Żywiec w roku 1465 Kazimierzowi Jagiellończykowi, a król podarował go Piotrowi Komorowskiemu.
Komorowscy herbu Korczak wywodzili się z Komorowa w Małopolsce. Piotr Komorowski w 1440 roku znalazł się wraz z braćmi Mikołajem i Marcinem w obozie wyprawiającego się po koronę węgierską Władysława Jagiellończyka (nazwanego później Warneńczykiem), który powierzył mu starostwo spiskie. W latach następnych, wchodząc w układy z panami węgierskimi i polskim królem Kazimierzem Jagiellończykiem, nie gardząc rozbojem i łupieżami, stał się żupanem Liptowa i Orawy. Jego olbrzymie dobra na pograniczu polsko-węgierskim, opisane przez A. Komonieckiego, składały się z 97 wsi, 4 miast, 12 far i 1000 ról. Nazywany był królem ziemi liptowskiej i orawskiej.
Komorowscy osiedli w Żywcu dopiero po utracie w roku 1474 Liptowa i Orawy, które odebrał im król węgierski Maciej Korwin. Stało się to w odwecie za militarną pomoc polskiemu królowi w nieudanej próbie osadzenia w roku 1471 na tronie węgierskim polskiego królewicza Kazimierza (późniejszego świętego), syna Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki (pochodziła z Węgier).
Żywiecczyzna, uboższa z natury od nieodległego Śląska Cieszyńskiego, była wprost wylęgarnią „dobrych chłopców”, toteż kat cieszyński często podróżował służbowo w żywieckie strony. Żywiecczyzna za czasów Polski Niepodległej uważana była za „gniazdo",
w którym żyli zbójnicy, którzy terroryzowali i siali postrach w tym regionie. Żywiecczyznę śmiało można nazwać stolicą zbójnictwa karpackiego! O roli jaką w tym procesie pełnili górale nie tylko żywieccy niech świadczy przysłowie: „W górach żywieckich Kain pałkę zgubił”. Właściwe zbójnictwo datuje się w Żywiecczyźnie dopiero od momentu objęcia tych ziem przez hrabiów Komorowskich. (1474 rok). Komorowscy pragnąc odzyskać straty, jakie ponieśli w związku z pozbawieniem ich dóbr na Orawie, podwyższyli chłopom żywieckim znacznie ich dotychczasowe czynsze i wprowadzali stopniowo nowe powinności. Mikołaj Komorowski jest postacią bardzo dobrze znaną w historii wsi polskiej. Nazywany jest powszechnie ojcem zbójnictwa na Żywiecczyźnie i na Podhalu. Postać Mikołaja Komorowskiego była znienawidzona przez chłopów i przez zbójników.
W roku 1624 Komorowski sprzedał państwo żywieckie królowej Konstancji za sumę 600.000 zł. Nadto udało mu się uzyskać przywilej królewski na starostwo nowotarskie. Od tego czasu w nowotarskim zaczęło się piekło dla chłopów. W 1626 r. także Konstancja, żona króla Zygmunta III, nadała 5 maja Żywcowi ordynację, w której czytamy, że mieszczanie mają słuchać miejscowego zamku w sprawach poskramiania zbójników, którzy się w pobliżu znajdują.
Hrabia na Liptowie i Orawie zmarł mizernie na wójtostwie Mikołaj koło Wadowic 2 października 1633r. Został on pochowany w krypcie grobowej w suskim kościele.
Żywiec był położony przy uczęszczanym szlaku handlowym, a jego okolice cieszyły się złą sławą. Przez ponad trzysta lat (XVI-XVIII w.) grasowali tutaj zbójnicy. Droga prowadząca z Polski na Węgry była uczęszczanymi szlakiem, którym ciągnęły karawany kupieckie. Ochraniała je liczna straż. Napad na taką karawanę uchodził za czyn odważny, a ci, którzy tego dokonywali cieszyli się powszechną sławą. Stąd staropolskie przysłowie „W górach żywieckich Kain palkę zgubił”. Schwytanych zbójników okrutnie torturowano, a żywiecki sąd miejski skazywał ich na: ćwiartowanie, wbicie na pal, wplatanie w koło. Na rynku żywieckim ćwiartowano, zdzierano pasy skóry i wplatano w koło, na Grójcu wbijano na pal, przy kościele św. Krzyża ścinano.
Po Konstancji Żywiecczyzną władał biskup wrocławski Karol Ferdynand, a następnie król Jan Kazimierz, który w okresie Potopu Szwedzkiego dwukrotnie bawił na żywieckim zamku. Wtedy też Żywiecczyzna wsławiła się postawą patriotyczną, stając wiernie przy swoim królu i broniąc miasta przed Szwedami. Żywiecczyzna została uratowana przed najazdem Szwedów przez beskidzkich zbójników, którzy wsławili się niebywałą odwaga, męstwem i patriotyczna postawą.
W 1678 roku Żywiecczyznę nabył hrabia Jan Wielkopolski i przez następne półtora wieku pozostawała ona własnością tego rodu.
Miasto Żywiec jako jedyne na całym łuku Karpat zostało napadnięte przez zbójnicka bursę. W roku 1695, zbójnicy podczas tej akcji ograbili młyn na podzamczu, będący na ten czas w dzierżawie u mieszczanina Jakuba Golca i dom Szymona Namysłowskiego na Rudzy. Zbójnicy w czasie napadu czuli się w mieście swobodnie, czynili wrzawę, strzelali, skutkiem czego ranili mieszczanina Bielewicza. Dopiero dzwonienie na trwogę zmusiło zbójników do ucieczki, co im się powiodło bez większego wysiłku, gdyż mieli za Sołą przechowane konie. Spośród 17 uczestników napadu dziesięciu niebawem ujęto i stracono. Wśród straconych znajdował się ich przywódca Tomasz Masny z Szarego.
A było to tak…
Zbójnicy chcieli dać nauczkę Żywczanom i napaść na miasto Żywiec. Był to zdaniem wielu zbójników z bandy herszta Tomasza Masnego szaleńczy pomysł. Niektórzy zbójnicy żegnali się ze zgrozą, jakby szli wprost na szafot. Tomasz Masny doceniał niebezpieczeństwo, ale sądził, że w razie powodzenia, on i jego banda zyskają rozgłos.
Mieszczanie żywieccy zasobni byli, a niektórzy wręcz bogaci. Opłacało się zbójnikom przetrząsnąć im kalety.
Późnym wieczorem zbójnicka wataha minęła Jeleśnię, nie wzbudzając niczyjej uwagi, wjechali w zarośla Koszarawy i wzdłuż koryta rzeki posuwali się w stronę miasta, omijając dość uczęszczany trakt żywiecki. Na przedmieściu wyjechali na podwzgórze i krańcem pól uprawnych przemknęli ku miejskim stodołom, nieopodal placu targowego. Tutaj zostawili konie pod opieką Pagoca i Piwowara, przykazując im nie ruszać się z miejsca. Czas wybrali znakomicie. Nazajutrz był dzień targowy i nikt nie zwracał uwagi na stadko koni stojące tuż przy jarmarcznym placu. Każdy mógł myśleć, że to handlarze końmi stoją z nimi na sprzedaż. Cała reszta bandy, cichaczem, omijając rynek przemykała w stronę Rudzy, tuż za kościołem Świętego Krzyża. Miasto już spało. Było dobrze po północy, gdy zbliżyli się do Soły, gdzie nieopodal rzeki stał dworski młyn. Tuż przy młynie stało kilka domów, między innymi i młynarza, Jakuba Golca. To jego domostwo było celem wyprawy. Wpadli jak burza, wyrąbując siekierami zaparte od środka drzwi. Domownicy zbudzeni nagłym hałasem z głębokiego snu, nie bardzo byli świadomi tego, co się dzieje. Nim pojęli z kim sprawa, zbójnicy gospodarzyli się już, jak u siebie. Ogołocili dom ze wszystkiego, co się dało unieść. Spory zapasik pieniędzy, też padł ich ofiarą. Część bandy, która nie mogła dostać się do środka, szukała innych zasobniej szych domów, by je po swojemu przetrząsnąć.
Zbójnicy rozbiegli się za grabieżą, brali, co zdołali wydusić z przerażonych mieszkańców. Dla większego zamieszania podpalili kilka domów, wrzeszcząc wniebogłosy. Ludzie zbudzeni hałasem i krzykami, powypadali z domów z wiadrami, konewkami i z czym kto mógł, biegali tam i z powrotem, nie wiedząc co robić, wręcz głowy potracili, ułatwiając zbójom rabunek. Rwetes był nie do opisania. Krzyki ludzi i zbójników wzmagały jeszcze ten zamęt, nie pozwalając nawet tym rozważniejszym rozeznać się w sytuacji. Nim się połapano, że to nie samoistny pożar, ale napad zbójników, ci zniknęli tak nagle, jak się pojawili.
Opłotkami zbójnicy pobiegli do koni przy stodołach, powsiadali na nie i galopem pomknęli w nieznanym kierunku.
Złość i niezwykłe zdumienie ogarnęły poszkodowanych mieszkańców miasta gdy zrozumieli, że zbójcy, lekceważąc wszelkie środki ostrożności, niemal pod samym bokiem zamku, ważyli się na tak zuchwały napad, rabując nie tylko młynarza, ale i dwóch rajców miasta i kilku jeszcze mieszczan. Podstarości, gdy wraz z hajdukami przybiegł na Rudze, już i śladu po zbójnikach nie zostało. Szalał z wściekłości, gdy mu o tym napadzie doniesiono. Rozesłał zaraz hajduków na wszystkie strony w poszukiwaniu choćby śladu rabusiów, ale ci wracali z niczym. Ponoć za zrabowane pieniądze zbójnicy urządzali hulanki w korbielowskiej i jeleśniańskiej karczmie, gdzie przechwalali się swoimi wyczynami.
Napad na Żywiec przyniósł bandzie zbójnickiej spore korzyści. Tylko u młynarza wzięto spory mieszek czerwonych złotych, futrzaną szubę, żółte giemzowe trzewiki i parę sznurów korali, które młynarzowa zakładała na szyję tylko w wielkie uroczystości. Po innych domach skromniej było, ale i tam jakiś pieniądz się znalazł, jeśli nie dobrowolnie, to pod przymusem. Żywieccy mieszczanie do chudopachołków się nie zaliczali.
W roku 1838 Adam Wielkopolski sprzedał dobra Habsburgom, którzy władali tymi ziemiami aż do II wojny światowej. Początki dynamicznego rozwoju miasta w połowie XIX wieku związane są z jego uprzemysłowieniem. Wtedy powstał tu m.in. zakład metalurgiczny produkcji śrub, fabryka papieru i drukarnia oraz najsłynniejsza firma nieodmiennie kojarzona z Żywcem, Arcyksiążęcy Browar, założony przez Albrechta Ferdynanda Habsburga.
W czasie II wojny światowej Ziemia Żywiecka została włączona do Rzeszy i poddana silnej akcji germanizacyjnej. Niemcy deportowali stąd 20 tys. osób, a opuszczone gospodarstwa zasiedlano niemieckimi osadnikami. Podczas okupacji Żywiecczyzna stała się jednym z ważniejszych ośrodków ruchu oporu. Działały tu silne zgrupowania AK i znajdował się jeden z ważniejszych punktów przerzutowych na Słowację. Okres powojenny zaznaczył się w historii miasta rozwojem przemysłu oraz zakładów spółdzielczych. W prawie wszystkich dzielnicach powstały osiedla mieszkaniowe i placówki kulturalno-oświatowe. Nowe oblicze miasto zyskało w 1967 roku, kiedy przez spiętrzenie wód Soły zaporą w Tresnej powstało Jezioro Żywieckie. W 1999 roku w wyniku nowego podziału administracyjnego kraju Żywiec stał się częścią województwa śląskiego.
Wielka literatura ugruntowała przekonanie bardzo powszechne choć nie uzasadnione, iż kolebką zbójnictwa jest Janosikowe Podhale (Janosik na Podhalu nigdy nie przebywał!). Gdy polscy pisarze poczęli w pierwszej połowie XIX wieku odwiedzać Tatry, podziwiać ich piękno i kulturę mieszkańców Podhala, zwrócili uwagę na opowieści zbójnickie i na podanie o Janosiku. Seweryn Goszczyński i Lucjan Siemieński zebrali i ogłosili parę opowiadań z tego zakresu, torując w ten sposób drogę pisarzom drugiej generacji. Wtedy to Zakopane stawało się bardzo znanym i popularnym uzdrowiskiem, stacja turystyczną i stolica Podhala. Zakopane stało się w tym czasie bardzo modne. Na czele pisarzy drugiej generacji stanął Henryk Sienkiewicz, który w Potopie wprowadził górali tatrzańskich, ratujących Jana Kazimierza z pułapki podczas szwedzkiego najazdu.
Inne ziemie górskie żyły przeto w cieniu Podhala tym więcej, iż właśnie obszar najbardziej nasycony ruchem zbójnictwa, Beskidy Śląsko-Żywieckie, nie miały szczęścia do wielkich piór, które rozniosłyby imię zbójnictwa tego, typowo antyszlacheckiego i o cechach patriotycznych, ruchu. Trzeba pamiętać, ze to właśnie Żywiecczyzna uznawana jest za stolicę zbójnictwa karpackiego, a nie skalne Podhale!
Zapraszamy do Żywca – stolicy zbójnictwa karpackiego!
Zespół Żywieckiego Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego